Nie będzie to jednak kolorowanie tradycyjne z użyciem wody, lecz nieco inna technika, która mam nadzieję, przypadnie Wam do gustu. Polecam ją początkującym jak również tym, którzy zmagają się z łagodnymi "przejściami" pomiędzy kolorem, czy różnego rodzaju cieniowaniem i nie są zadowoleni z efektów.
Co potrzebujemy?
- gładki, najlepiej biały papier dobrej jakości. Nie może to być tradycyjny papier akwarelowy z fakturą. Jeśli chcemy na początek jedynie spróbować swoich sił, możemy wykorzystać tylną (białą) stronę papieru do scrapbookingu.
- ulubione kredki akwarelowe, ja używam kredek Koh-I-Noor i jestem z nich zadowolona.
- stempelek, który zamierzamy kolorować, tusz do odbicia stempelka. U mnie jest to śliczna Łucja, przyznajcie, że jest to wdzięczny model do kolorowania :-) Do odbicia, użyłam tuszu Memento - po kilku próbach z różnymi tuszami, okazało się, że tylko ten tusz nie rozmazuje się podczas tej techniki kolorowania.
- wiszery, czyli papierowe patyczki do rozcierania oraz bezwonny rozpuszczalnik (do kupienia w sklepie dla plastyków). W ostateczności może to być zwykła terpentyna, ale ostrzegam, że zapach jest mocny i trudny do zniesienia.
Odbijamy stempelek...
i zaczynamy kolorowanie. Ja rozpoczynam od kolorowania skory. W tym celu wybrałam najbardziej zbliżone odcieniem kredki z zestawu, który posiadam (jasny róż i pomarańcz), oraz jeden, nieco ciemniejszy kolor (brązowy) do zaznaczenia kontrastu.
Kolorowanie zaczynamy zawsze od nałożenia najjaśniejszego koloru/odcienia...
Na prawdę nie ma znaczenia, w jaki sposób będziecie kolorować kredką - specjalnie pokazuję na zdjęciu, że można to zrobić bardzo hmmmmm "artystycznie", czyli najzupełniej w świecie niespecjalnie dbając o równe nakładanie koloru...
Teraz moczymy wiszer w rozpuszczalniku i zaczynamy "rozcierać" nałożony kolor. Trudno jest opowiedzieć czy pokazać to na zdjęciach, ale kolor pięknie nam się rozprowadzi, nie pozostawiając żadnych "mazów". I to jest właśnie najfajniejsze w tej technice, że na prawdę uda się każdemu :-)
Po "roztarciu" (rozmyciu) jasnego koloru, pora na rumieniec, czyli troszkę różu tu i tam:-)
Nałożony róż ponownie rozcieramy wiszerem zanurzonym uprzednio w rozpuszczalniku,
po czym kolorujemy ciemniejsze akcenty. Zobaczcie, na prawdę nie ma znaczenia "staranność" kolorowania!
Wszystko pięknie "rozmywamy" wiszerem.
Pora na sukienkę :-)
Kolejność działania - dokładnie taka sama :-) Najpierw najjaśniejszy odcień zieleni,
Gdy kolor sukienki już nas "zadowala", pora na różowe dodatki :-)
Sposób kolorowania dokładnie taki sam :-) Identycznie kolorowałam włosy - używając tym razem ocieni szarości, brązów oraz czerni.
Pokolorowana Łucja prezentuje się tak :-) Mam nadzieję, że technika ta spodoba się Wam podobnie jak mnie i pochwalicie się Swoim kolorowaniem. Bardzo na to czekam!
Tymczasem pozdrawiam serdecznie,